- autor: kudy09, 2016-05-01 21:23
-
Płomyk Lutoryż 1:1 Albatros Szufnarowa (0:1)
0:1 - Przemysław Duliński (głową po dośrodkowaniu z rzutu rożnego D. Gazdy)
To był typowy mecz walki, charakterystyczny dla B klasy. Wprawdzie nie obfitował w wiele pięknych zagrań, ale nie można powiedzieć, że zabrakło w nim emocji. Do takiej gry dostosował się główny arbiter, który naprawdę rzadko używał gwizdka, a jeszcze rzadziej pokazywał kartki.
Więcej o meczu w rozwinięciu
Pierwsze chwile po gwizdku stały pod znakiem badania swoich możliwości przez oba zespoły, ale z czasem to goście zaczęli mieć minimalną przewagę. Ich ataki być może były mniej wyrafinowane niż te gospodarzy, ale dzięki temu znacznie częściej potrafili znaleźć się pod bramką Płomyka. Tradycyjnie brakowało ostatniego podania lub dokładnego strzału. Dlatego zagrożenie dla bramkarza Lutoryża kończyło się w zasadzie na 16 metrze. Jednak to wciąż Albatros miał więcej z gry. Miejscowi bardzo chcieli grać kombinacyjną piłkę, która podoba się kibicom, ale brakowało im zrozumienia i chyba umiejętności. Impas strzelecki obu zespołów został przełamany dopiero w 40 minucie meczu. Rzut rożny z lewej strony boiska wykonywał Dariusz Gazda. Piłka po jego dośrodkowaniu została przedłużona przez któregoś z zawodników, a na 5 metrze przed bramką znalazł się Duliński, który wpakował ją głową do siatki. Gospodarze próbowali jeszcze przed przerwą wyrównać, ale dobrze grający na bramce Piotr Petka nie dał się pokonać.
Drugie 45 minut zaczęło się odmiennie niż pierwsze.Płomyk ruszył błyskawicznie do ataku co przyniosło bardzo szybko efekt. W 52 minucie Warzybok wykorzystał sprytne zagranie za linię obronną Albatrosa i ze stoickim spokojem posłał piłkę obok Petki. Od tego momentu mecz zaczął się od nowa, a gra nawet zaostrzyła. Gra znów się wyrównała i szala zwycięstwa mogła przechylić się na każdą ze stron. Goście mieli kilka bardzo dobrych sytuacji do ponownego objęcia prowadzenia. Dość powiedzieć, że w zamieszaniu pod bramką Płomyka Jakub Gabor trafił w poprzeczkę, a Grzegorz Sikora w słupek. Lutoryż, także miał swoje szanse, ale bardzo często jego zawodnicy byli łapani na spalonym albo brakowało im wykończenia. Koniec, końców obie ekipy podobnie jak jesienią podzieliły się punktami.